Kiedy pierwszy raz wybrałam się do centrum Paphos, zastanawiałam się dlaczego na wszystkim co przeznaczone dla turystów można spotkać wizerunek kotów. Koszulki z kotami, pocztówki z kotami... wszystko dosłownie z kotami. Zaczęłam się przyglądać i zauważyłam, że koty są wszędzie. Wylegują się na murkach, parapetach, chodnikach i schodach pogrążone w słonecznej medytacji. Do wyboru do koloru, choć muszę przyznać, że rudzielców jest chyba najwięcej.
Skąd się wzięły? Historia pamiętająca czasy Cesarstwa Bizantyjskiego głosi, że znalazły się na Cyprze w IV wieku, za sprawą Św. Heleny, matki cesarza Konstantyna Wielkiego. Po długotrwałej suszy Cypr nękany był przez plagę węży. Św. Helena sprowadziła koty na wyspę, żeby pomogły je wytępić. Czworonogi zostały przywiezione statkami i wypuszczono je na południowym krańcu wyspy. Przylądek ten od tej pory został nazwany Kocim (Kapo Gata). Wałęsającymi się zwierzakami zaopiekowali się mnisi z pobliskiego klasztoru, który dzięki temu zyskał nazwę – Monastyr św. Mikołaja od Kotów (Agios Nikolaos ton Gaton). I tak oto Cypr stał się kocią wyspą.
Przeglądając stare zdjęcia natrafiłam na tę uroczą "sesyjkę" z Cypru. Para nic nie podejrzewających kociaków stała się tematem mojej fotografii w tak mało fotogenicznym miejscu jak McDonald's. Rezultaty możecie zobaczyć poniżej.
I remember, when for the first time I went to see the centre of Paphos, I was wondering why on every souvenir, one can find an image of a cat. T-shirts with cat printing, postcards with cats...everything with cats. I started observing and realised that cats are simply everywhere. They wallow in all possible places - on the stairs, pavements, window sills, stone walls lazing in solar meditation.
Where did they come from?
There is a story from the times of Byzantine Empire, which says that cats were brought to the island in IV century by St. Helena, mother of Emperor Constantine. Cyprus during that time was almost totally deserted. This abandonment was a result of a severe and prolonged drought that had last for 36 years and the whole island was swarming with poisonous snakes. St. Helena decided to help rejuvenate the island of Cyprus and upon her return to Constantinople, she arranged for an entire shipload of cats to be sent to the area where her ship had first landed, to fight the snakes. This place has been named since than as Cat's Cape (Kapo Gata). According to the legend the monks of the Monastery of St. Nicholas started to feed and take care of the cats and that is why the monastery started to be called the Monastery of St. Nicholas of the Cats (Agios Nikolaos ton Gaton). And that way Cyprus has become an Island of cats.
Looking through my old photographs I came across this lovely "photo shoot" from Cyprus. A couple of unsuspecting cats became a subject of my photos in such a non photogenic place as McDonald's. Pasting few of them for you guys.
Ostatnio mało miałam ochoty na pisanie... Z czego to wynika nie wiem ;)
Może było po prostu trochę więcej pracy i nawet wieczorami pochłonięta byłam tworzeniem naszej nowej kolekcji. Ale jak to się mówi, co się odwlecze to nie uciecze :) więc powracam z nowym przepisem.
Coś mnie ostatnio naszło na chińskie gotowanie... Tak więc dziś przepis na kurczaka Gong Bao Ji Ding z warzywami i orzeszkami ziemnymi. Jedno z ulubionych dań Naveen'a. Musi być dobre skoro jemu smakuje, bo to wybredna "bestia" ;)
Ale, żeby przejść do jedzenia najpierw potrzebna jest odrobina "tła społecznego"... bo nie wypada tak po prostu od razu zacząć jeść ;)
Gong Bao Ji Ding, lub inaczej Kung Pao to danie niezwykle urodziwe, pełne barw i harmonii smaków zgodne z koncepcją Jing Jang. Złocisty kurczak, kolorowe warzywa, gdzieniegdzie połyskujące orzeszki, wszystko doprawione słodko-kwaśnym sosem, z lekką pikanterią. Uczta dla zmysłów. Coś dla oka - piękny wygląd, coś dla podniebienia - obłędny smak, coś dla ucha - chrupiące warzywa i orzeszki, coś dla nosa - pełen aromat.
Istnieje wiele historii na temat genezy tego dania. Nazwa pochodzi od wybitnej osobistości dworu cesarskiego, Gubernatora Syczuanu Ding Baozhen'a, który podobno je uwielbiał. Inna opowieść podaje, że danie pochodzi z rodzinnej prowincji Ding Baozhen'a - Guizhou. Według kolejnej Ding Baozhen, zjadł je w skromnej restauracji, gdy wyszedł ubrany po cywilnemu, by obserwować życie zwykłych ludzi. Istnieje również wersja, która mówi, że kucharz gubernatora, przyrządził potrawę z drobno pokrojonego kurczaka, dlatego że Ding Baozhen miał słabe zęby.
Danie okryte złą sławą podczas rewolucji kulturalnej, w związku z powiązaniem z cesarskim biurokratą zmieniło nazwę na "smażone kawałki kurczaka" (gong bao ji ding) lub "kawałki kurczaka smażone z chili "(hu la ji ding), aż do lat 80tych XX wieku, kiedy zostało politycznie zrehabilitowane. W dzisiejszych czasach jest tak popularne i lubiane, że zostało wysłane w kosmos wraz z chińskimi astronautami.
źródło: Land of Plenty: Land of plenty: A Treasury of Authentic Sichuan Cooking
Wracając do przepisu...
Kurczak z orzeszkami ziemnymi Gong Bao Ji Ding po mojemu :)
2 piersi z kurczaka;
po jednej małej żółtej, czerwonej i zielonej papryce (lub po pół dużej);
50g prażonych niesolonych orzeszków ziemnych (można też dodać nerkowce);
1 duża czerwona cebula;
pęczek dymki wraz ze szczypiorkiem;
2 cm kawałek świeżego imbiru;
3 ząbki czosnku;
2 suszone czerwone papryczki chili;
pieprz syczuański;
do smażenia olej z orzeszków ziemnych lub zwykły z odrobiną sezamowego.
Marynata:
2 łyżki jasnego sosu sojowego;
1 łyżka wina ryżowego (ewentualnie wytrawnej sherry lub octu ryżowego);
1 łyżka bulionu lub wody;
pół łyżeczki soli;
2 łyżeczki mąki kukurydzianej lub ziemniaczanej.
Sos:
1 łyżka sosu sojowego jasnego;
1 łyżka sosu sojowego ciemnego;
1,5 łyżki cukru;
1 łyżka oleju sezamowego;
1,5 łyżki ciemnego octu ryżowego (lub ewentualnie zwykłego);
1 łyżka bulionu lub wody;
1 łyżeczka skrobi kukurydzianej lub ziemniaczanej;
sól do smaku.
Dania typu "stir-fry" (intensywne, szybkie mieszanie) przygotowuje się stosunkowo szybko, dlatego najlepiej jest zawczasu przygotować wszystkie składniki, tak żeby mieć je pod ręką i stopniowo dorzucać do woka.
Należy pamiętać, że na raz można przygotowywać maksymalnie 2-3 porcje. Jeśli wrzucimy do woka zbyt wiele składników, danie nam się udusi, zamiast pozostać jędrnym i chrupiącym. Mieszać możemy na dwa sposoby, podrzucając lub mieszając za pomocą łyżki.
Najlepiej pokazuje to filmik Jamiego Oliver's, który zamieszczam poniżej.
W oryginalnym przepisie używa się jedynie czerwonej papryki, niemniej ja lubię użyć trzech kolorów, dzięki czemu zyskuję piękną feerię barw i danie wygląda jeszcze bardziej apatycznie.
Na początku należy pokroić kurczaka na drobne kawałki. Przygotować marynatę i dokładnie obtoczyć w niej mięso. Odstawić na minimum pół godziny. Przygotować sos i odstawić. Sprawdzić czy ma słodko-kwaśny smak oraz czy jest wystarczająco słony. Paprykę pokroić na kawałki mniej więcej 2x2cm, cebulę w piórka, dymkę ze szczypiorem pociąć na ukośne kawałki, czosnek posiekać na plasterki, imbir zetrzeć na tarce.
W woku lub na głębokiej patelni rozgrzać olej aż będzie bardzo gorący, wrzucić całe suszone chilli oraz pieprz syczuański, chwilę przesmażyć tak by olej przeszedł smakiem ostrej papryki. Następnie dodać kurczaka. Smażyć intensywnie mieszając do momentu, aż będzie lekko rumiany. Dodać czosnek i imbir, smażyć w dalszym ciągu intensywnie mieszając. Po chwili dorzucić paprykę, cebulę, dymkę i orzeszki. Smażyć jeszcze przez chwilę. Na koniec wlać sos, dokładnie wymieszać tak by pokrył wszystkie składniki, dodać szczypiorek i od razu serwować. Przed podaniem wyjąć chili, no chyba, że ktoś lubi ekstremalne doznania ;) Doskonale komponuje się ryżem lub smażonym makaronem.
Lately I haven't been in a writing mood. I don't know why... maybe I was just more busy with work. Anyways there is a Polish saying that "what will get delayed ,will not run away", so here I come with a brand new recipe ;)
Nowadays I am very much into Chinese cooking. So today I would like to share a recipe for one of the favourite dishes of Sichuan cuisine Gong Bao Ji Ding Chicken, with veggies and crunchy peanuts.
Gong Bao is one of Naveen's favourite dishes. I guess it has to be tasty, as he is a choosy person ;)
But before writing about food, I have to share some historical background as well, as it is not in a good tone to start eating immediately ;)
Gong Bao Ji Ding or otherwise Kung Pao - one of China's most popular dishes, is a beautiful, full of colours, combination of diced chicken, vegetables and crunchy peanuts cooked with great harmony of tastes, truly based on Ying and Yang concept. It is a delicate mix of flavors that combine sweet, savory and spicy.
There are many stories about this dish and no one can quite agree on the details of its origins. One of them says that it is named after a late Qing Dynasty (late 19th century) governor of Sichuan, Ding Baozhen (Gong Bao was his official title), who is said to really enjoyed it. Other story says that it was a dish Ding Baozhen brought with him from his home province of Guizhou. You can also hear that he ate it in a modest restaurant when he went out in humble dress to observe the real lives of normal people. There is also a version, that his chef invented the finely chopped chicken dish because Ding Baozhen had bad teeth.
This dish was believed to be politically incorrect during the Cultural Revolution. Whatever the truth of its origins, its association with an imperial bureaucrat was enough to provoke the wrath of the Cultural Revolution radicals, and it was renamed "fast-fried chicken cubes" (gong bao ji ding) or "chicken cubes with seared chilies" (hu la ji ding) until its political rehabilitation in the 1980s.
Nowadays it is so popular, that it has even been canned and sent to outer space, for the delectation of Chinese astronauts.
source: Land of Plenty: Land of plenty: A Treasury of Authentic Sichuan Cooking
Coming back to the recipe:
Gong Bao Ji Ding Chicken my style :)
2 chicken breasts;
one small red, yellow and green capsicum (or half if big ones);
50 g roasted, unsalted peanuts (you can add cashew nuts as well);
1 big red onion;
bunch of spring onions with chives;
2 cm piece of fresh ginger;
3 cloves of garlic;
2 dried red chilies,
Sichuan pepper;
groundnut oil for frying or alternatively regular oil with few drops of sesame oil;
Marinate:
2 spoons of light soy sauce;
1 spoon of rice wine (you can also use dry sherry or rice vinegar);
1 spoon of stock or water;
half tea spoon of salt;
2 teaspoons of corn starch.
Sauce:
1 spoon of light soy sauce;
1 spoon of dark soy sauce;
1,5 spoons of sugar;
1 spoon of sesame oil;
1,5 spoon of dark rice vinegar (or a regular one);
1 spoon of stock or water;
1 teaspoon of corn starch;
salt to taste.
Stir-fry food literally takes minutes to cook, so it is better to have everything prepared beforehand so that you are not looking for stuff while cooking. You can stir-fry maximum 2-3 portions at one time, otherwise if you try to add more ingredients into you wok, the food will boil and turn soggy, instead of staying firm and crunchy. Above I have pasted Jamie Oliver video, which well describes the whole concept of stir-frying.
Original recipe uses red capsicum only, but I prefer to use all three colours, so that my dish is very colourful and looks even more appetizing.
Cut the chicken into small pieces. Mix all ingredients of the marinate, combine it with chicken and keep in the fridge for at least 30 minutes. Prepare the sauce and taste it if it is sweet-sour, make sure salt is sufficient as well. Set aside. Cut capsicum to approximately 2x2cm pieces, chop the onions, cut spring onions, slice the garlic and grate the ginger Heat up a couple of tablespoons of groundnut oil (alternatively regular oil with few drops of sesame oil) in a wok, add dried chilies and Sichuan pepper and stir-fry until the oil is fragrant. Next, add the chicken pieces and when they’re well done, stir in the sliced garlic and ginger. Stir-fry for a couple more minutes, then add peanuts, capsicum, onion and spring onions. After a while pour in the sauce and ensure that everything is covered with sauce. Add chives, give it a quick stir and serve immediately. Remember to remove chilies, unless you don't want to have an extreme experience. Serve with rice or fried noodles.
W ramach chińskich inspiracji oraz kontynuacji poprzedniego posta, dziś przepis na jeden z podstawowych rodzai Dim Sum - pierożki. Na dalekim wschodzie, smakowite pierożki znajdziemy prawie w każdym kraju. Różnią się między sobą nazwą, rodzajem ciasta, kształtem oraz nadzieniem, charakterystycznym dla kuchni danego regionu. W Chinach znane są jako Jiaozi, w Tybecie, Nepalu i Indiach występują pod nazwą Momo, w Korei - Mandu, Japonii - Gyoza, zaś w Mongolii - Buzz.
Jiaozi znane są w Chinach co najmniej od okresu Trzech Królestw (III w. n.e.). W 1968 podczas wykopalisk w Turfanie w regionie autonomicznym Xinjiang odkryto w grobowcu miejscowego arystokraty z czasów dynastii Tang (VII-X w n.e.) drewnianą miskę z doskonale zachowanymi pierożkami. W wyniku najazdów mongolskich pierogi dotarły z Chin do wschodniej i środkowej Europy. Tak więc nasze polskie pierogi przywędrowały do nas z Chin :)*
W Chinach nazwa pierożków różni się w zależności od użytej techniki przygotowywania.Wyróżniamy m.in:
shuijia - gotowane w wodzie;
zhengjiao - gotowane na parze;
guotie - smażone.
Pierożki mogą mieć zarówno nadzienie mięsne jak i wegetariańskie. Jako farsz zazwyczaj stosuje się wieprzowinę, baraninę, drób, wołowinę, ryby oraz owoce morza (głównie krewetki) wymieszane przeważnie z posiekanymi warzywami takimi jak kapusta pekińska, szczypior czy por, doprawione sosem sojowym, imbirem i olejem sezamowym. Nadzienie wegetariańskie robione jest z kapusty wraz ze szczypiorkiem i innymi aromatycznymi dodatkami.
Tradycyjnie jiaozi przed spożyciem macza się w sosie przygotowanym na bazie sosu sojowego, ciemnego octu ryżowego i pasty chili. W każdym barze w Chinach na stoliku znajdziemy buteleczki soi i octu oraz małe miseczki, w których sami możemy zmieszać ww. składniki w odpowiednich dla nas proporcjach.
Muszę przyznać, że mnie smakowały najbardziej w wersji "ulicznej". Jadłam je w wielu miejscach, jednak w kiedyś obok hotelu, w którym zatrzymałyśmy się w Kantonie, odkryłyśmy z koleżanką obskurną knajpeczkę, w której aż "kipiało" od klientów. Normalnie w Polsce takie miejsce omijałabym szerokim łukiem, jednak w tym wypadku stwierdziłyśmy, że skoro jest tam tylu lokalnych klientów, to coś w tym musi być. Zaciekawione zamówiłyśmy jedną porcję na spróbowanie, a skończyłyśmy konsumując po 3 na głowę, tak były pyszne :)
*źródło: Edward Kajdański: Chiny. Leksykon. Warszawa: Książka i Wiedza, 2005
2 łyżki czarnego chińskiego octu (lub sosu Worcestershire);
odrobina pasty chili lub chili w płatkach;
odrobina startego imbiru.
Przepis pochodzi z serwisu mniammniam.com ze strony Bajaderki, został nieco przeze mnie zmodyfikowany.
Mąkę przesiać do miski, zalać gorącą woda i wymieszać. Poczekać, aż chwilę ostygnie, następnie wyrobić na gładkie ciasto. Pozostawić pod przykryciem, żeby "odpoczęło".
W tym czasie przygotować farsz:
Kapustę zblanszować w gorącej wodzie, odcedzić, po wystudzeniu odcisnąć i drobniutko posiekać. Mięso wymieszać z kapustą, marchewką potartą na średniej wielkości wiórki, posiekanym szczypiorkiem oraz pozostałymi dodatkami. Doprawić solą i pieprzem do smaku. Na koniec dodać mąkę ziemniaczaną, jeśli farsz będzie się wydawał zbyt rzadki dodać odrobinę więcej i ponownie wymieszać.
Ciasto wałkować cieniutko, wykrawać krążki nakładać nadzienie i zlepiać albo tradycyjnie, albo w sakiewkę.
Załączam kilka zdjęć moich ostatnich jiaozi. Zdecydowanie muszę jeszcze poćwiczyć technikę ich sklejania, bo średnio pięknie mi to wyszło. Ale co tm liczy się smak... byłam głodna i się spieszyłam ;)
Pierożki można albo ugotować w wodzie, albo na parze. W Polsce mam specjalne bambusowe koszyczki do gotowania dim sum, które dostałam od koleżanki z biura w Szanghaju :) tutaj musiałam się zadowolić, metalowym parowarem. Wygląda nie tak uroczo jak koszyczki, ale funkcję spełnia a to najważniejsze :)
Koszyczki/garnek do gotowania na parze trzeba wyścielić albo pergaminem, albo liśćmi kapusty a następnie układać w nich pierożki i parować na garnku z gotującą wodą przez około 10-15 min, aż będą całkowicie ugotowane.
Spożywać od razu!!! Gorące smakują najlepiej :) Mniam Mniam palce lizać!!!
Jeśli zostanie nam trochę pierożków, wówczas na drugi dzień można je odsmażyć, odparować raz jeszcze lub po prostu odgrzać w kuchence mikrofalowej.
Continuing my Chinese inspirations and the former post, today I would like to share a recipe for one of the most basic kinds of Dim Sum - dumplings. In Asia, tasty dumplings can be found almost in every country. They differ with name, kind of dough, shape and filling characteristic for cuisine of different region. In China dumplings are called Jiaozi, in Tibet, Nepal and India you can find them under the name Momo, in Korea their name is- Mandu, in Japan Gyoza, whereas in Mongolia they are called Buzz.
Jiaozi has been known in China at least since the "Three Kingdoms Period" (III century AC). In 1968 in an archeological site in Turpan (Xinjiang Uyghur Autonomous Region) a wooden bowl from Tang Dynasty (VII-X century AC) was discovered in one of the graves of a local aristocrat. It contained dumplings preserved in perfect condition.
In China the name of the dumplings is dependant on the way of preparation. Just to mention few :
shuijia - boiled dumplings;
zhengjiao - steamed dumplings;
guotie - fried dumplings.
Dumplings can be stuffed both with veg and nonveg fillings. The most common stuffing include: minced pork, mutton, poultry, beef, fish and prawns combined with cabbage, spring onions, leaks, seasoned with soy sauce, ginger and sesame oil. Vegetarian version most commonly includes cabbage and spring onions.
Traditionally jiaozi is supposed to be dipped in a special sauce before eating. The sauce is usually prepared using soy sauce, dark rice vinegar and chili paste. In China in each bar you will find bottles containing soy sauce, vinegar and chili on every table, as well as small bowls in which you can make the sauce according to your own preference.
I have eaten jiaozi in many places in China and I have to say that I liked the street version most. Once, me and my friend had discovered a small shady local bar next to our hotel in Canton, simply buzzing with people. We were standing on the street observing the scene and then we decided that we would like to try what they were serving. Normally in Poland I would run away from such place, but we thought that if so many local people are having their meal there, they must serve good food. So we ordered one portion to sample and we ended eating three servings per head. It was so delicious.
Coming back to a recipe...
What do we need?
Dough:
2 and 1/2 glass** of flour;
1 and 1/4 glass of hot water.
Filling:
450g minced poultry or pork;
450g of napa cabbage or regular cabbage;
bunch of chives;
1 carrot;
2 spoons of light soy sauce;
2 spoons of sesame oil;
1 spoon of rice wine, sake, dry sherry or rice vinegar;
1 spoon of grated ginger;
few pressed cloves of garlic;
1 spoon of corn starch;
touch of salt and pepper.
Dip:
1/2 glass of soy sauce;
2 spoons of dark Chinese vinegar (or Worcestershire sauce);
touch of chili paste or chili flakes;
touch of grated ginger.
**glass is a measure of 250ml
Put the flour into a mixing bowl, add hot water, mix. After a while when it cools down knead well. Cover with tea towel and let it rest for 20 minutes.
In the meanwhile prepare the stuffing.
Blanch the cabbage leaves, drain them, leave till they cool down and then squeeze to remove water. Chop finely. In a mixing bowl combine meat, cabbage, grated carrot, chopped chives and other ingredients, season with salt and pepper, add some corn starch to get a proper consistency, mix well.
Roll the dough till very thin, cut the circles, place the filling and wrap the dumplings. I am attaching few pictures of my last jiaozi. Definitely I still have to work more on my technique, because they are not so beautiful...but I was hungry and I was in a hurry; ) Eventually what really matters is the taste...
Dumplings can be either boiled or steamed. In Poland I have a special bamboo steamer, which I got from my office friend from Shanghai. Here I had to use a metal idly steamer, less spectacular but still was able to fulfill its function :)
Best is to cover your steamer with cabbage leaves, lettuce or parchment paper to avoid sticking, place the dumplings one next to the other leaving some space for steam circulation, place over the pot with boiling water and steam them for about 10-15 minutes till evenly cooked. Eat immediately!!! Hot tastes the best :) yummylicious!!!
If you are left with some dumplings, it is the best to store them in the fridge and then fry them the following day. You can also steam them one more time or microwave them.
Historia ta przywołała wspomnienia związane z podróżami do Chin i Hong Kongu. Dziś pragnę się podzielić refleksją na temat dim sum (z języka kantońskiego "dotknąć serca").
Dim sum to ogólne określenie różnego typu lekkich przekąsek wywodzących się z południowych Chin, spożywanych przeważnie do przedpołudniowej herbaty. Serwowane z reguły w bambusowych koszyczkach do gotowania na parze, początkowo spełniało jedynie funkcję przekąski, w chwili obecnej zaś stanowi podstawę diety w całej prowincji Guangdong, zaś szczególnie w Hong Kong'u.
Kilka słów wyjaśnienia...
Obyczaj spożywania dim sum wywodzi się z tradycji yum cha (smakowanie herbaty), której korzeni można upatrywać w czasach jedwabnego szlaku. Podróżnicy przewożący towary potrzebowali miejsca odpoczynku w czasie wędrówki, dlatego za ich sprawą wzdłuż szlaku zostały wybudowane herbaciarnie.
Początkowo uważano za niestosowne, podawanie jedzenia do herbaty, ponieważ wierzono, że przyczynia się to do nadmiernego przybierania na wadze. Odkryto jednak, że napar zielonej herbaty ma właściwości pobudzające trawienie, dlatego właściciele herbaciarni zaczęli serwować różne przekąski.
Unikalna sztuka przyrządzania dim sum wywodzi się z Kantonu w południowych Chinach, gdzie na przestrzeni wieków została przekształcona z relaksacyjnego popijania herbaty w radosną i głośną biesiadę. W Hong Kong'u oraz innych miastach prowincji Guangdong, restauracje zaczynają serwować dim sum już od 5 rano. Jest to związane z tym, że starsi obywatele po porannych ćwiczeniach gromadzą się na śniadanie i lekturę porannej prasy. Wielu mieszkańców traktuje yum cha oraz dim sum jako sposób na spędzenie weekendu z rodziną. Zgodnie z tradycją serwuje je się od rana do godziny 15, podczas gdy wieczorami dominują dania kuchni kantońskiej. W dzisiejszych czasach jednak można spotkać restauracje serwujące Dim sum zarówno wieczorem jak i w wersji na wynos, szczególnie dogodnej dla studentów oraz pracowników biur.
źródło: http://en.wikipedia.org/
Poniżej kilka zdjęć zrobionych w czasie jednego z wyjazdów do Chin.
I am reading a great novel entitled "Peach blossom pavilion" by Mingmei Yip. This story has brought back some memories of China and Hong Kong. Today I would like to share some reflection about Dim Sum (from Cantonese language "to touch the heart")
Dim sum is a Cantonese term for a type of Chinese dish that involves small individual portions of food, usually served in a small steamer basket or on a small plate.
Few words of explanation...
Dim Sum is usually linked with the older tradition of yum cha (tea tasting), which has its roots in travellers on the ancient Silk Road needing a place to rest. Thus tea-houses were established along the roadside. At first, it was considered inappropriate to combine tea with food, because people believed it would lead to excessive weight gain. People later discovered that tea can aid in digestion, so tea-house owners began adding various snacks.
The unique culinary art of Dim Sum originated in Guangzhou (Canton) in southern China and over centuries transformed Yum Cha from a relaxing respite to a loud and happy dining experience. In Hong Kong, and in most cities and towns in Guangdong province, many restaurants start serving dim sum as early as 5 in the morning. It is a tradition for the elderly to gather to eat dim sum after morning exercises, often enjoying the morning newspapers. For many in southern China, yum cha is treated as a weekend family day. Consistent with this tradition, dim sum restaurants typically only serve dim sum until mid-afternoon (3pm), and serve other kinds of Cantonese in the evening. Nowadays, various dim sum items are even sold as take-out for students and office workers on the go.
While dim sum (point of the heart) was originally not a main meal, only a snack, and therefore only meant to touch the heart, it is now a staple of Chinese dining culture, especially in Hong Kong.
source: http://en.wikipedia.org/
Below few snaps taken during one of my trips to China.
Mój budzik dziś zwariował. Nie wiadomo skąd zaczął dzwonić przed 7 rano. W ciągu tygodnia, kiedy powinien budzić mnie do pracy zawodzi, podczas gdy w niedzielę "skoro świt" budzi się niespodziewanie do życia. Z tym skoro świt koło 7 to oczywiście przesada, bo słońce wstaje wcześniej, niemniej jednak Indie same w sobie są nieco ospałe i budzą się do życia nieco później, później też zasypiają.
Żeby zatem spożytkować należycie szybko rozpoczętą niedzielę, na dobry początek upiekłam aromatyczne bananowo-czekoladowe muffinki. Szybkie i sprawdzone!!! Zawsze się udają :)
2-3 banany;
1 tabliczka gorzkiej czekolady;
2 ½ szklanki mąki;
100-125g masła;
2 całe jajka;
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia;
4 -5 łyżek cukru pudru (ewentualnie zwykłego);
1 szklanka mleka;
1 łyżeczka esencji waniliowej lub 1 opakowanie cukru wanilinowego;
odrobina soli.
Piekarnik nagrzać do 210C. W tym czasie w misce wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia, odrobiną soli i cukrem oraz pokruszoną czekoladą. Banany pokroić w pół plasterki, dodać do mąki i wymieszać. Jajka roztrzepać z mlekiem. Masło roztopić w rondelku, lekko wystudzić, a następnie dodać do mleka i dokładnie wymieszać. Płyny połączyć z mąką i dosyć dokładnie, aczkolwiek delikatnie wymieszać (ciasto nie musi być gładkie). Formę wysmarować masłem (lub użyć papierków do pieczenia), a następnie wypełnić ciastem. Piec przez około 20 - 25 minut. Smacznego!!!
My alarm got crazy today. Out of the blue it started ringing before 7am. During the week when it is supposed to wake me up early it doesn't, whereas on Sunday, instead of letting me sleep it suddenly wakes up :)
For a good beginning of this lovely Sunday morning I have baked aromatic banana-chocolate muffins. Fast and always great. This is a sure sure recipe, it will never fail :)
2-3 bananas;
100g of dark chocolate;
2 ½ glass of flour;
100-125g unsalted butter;
2 eggs;
2 flat tea spoons of baking powder;
4 -5 spoons of caster sugar;
1 glass of milk;
1 spoon of vanilla essence;
touch of salt.
Preheat the oven to 210C. Combine "dry ingredients": flour, sugar, baking powder, salt and pieces of chocolate in a mixing bowl. Peal bananas, chop them and combine with dry ingredients.
Mix "wet ingredients" separately. Melt the butter, mix it with milk, vanilla and two eggs. Combine both "wet" and "dry" ingredients with a spoon. You don't have to mix it very precisely. Grease the form or use special paper cups and fill with dough. Bake for 20 - 25 minutes till golden brown. Have a nice day!!!